środa, 28 października 2020

Od Cassiana do Lysanne

Praca w Ministerstwie Magii to spełnienie marzeń, zwłaszcza na tak wysokim stanowisku. Większość współpracowników szczerze zazdrościła Cassianowi awansu choć nikt, nigdy nie przyznał tego głośno. Właśnie z tego powodu mężczyźnie nie wypadało głośno narzekać na nawał obowiązków, stres i presję, jaką wszyscy na nim wywierali. A nacisk był naprawdę duży. Oczekiwali od niego cudów. "Sprawa Priorytetowa" już śniła mu się po nocach, oczywiście jak tylko nadarzyła się okazja, by zmrużyć oko.
Jakby tego było mało, doszła nowa sprawa. Od samego świtu Evans sprawdzał sprawozdania swoich smokologów i planował rozdysponowanie budżetu na nowy miesiąc, który był o połowę mniejszy niż poprzednio.
Departament Magicznych Wypadków i Katastrof wymagał większego dofinansowania Cassian jak mało kto doskonale to rozumiał. Mugolska technologia była tak rozwinięta, że to tylko kwestia czasu kiedy dojdzie do całkowitego ujawnienia. Rozumiał również, że aby nadal utrzymać cały nasz świat w tajemnicy, potrzebujemy rozbudować dział. Więc to była tylko kwestia czasu kiedy Ministerstwo rozważy wszelkie za i przeciw i zacznie ścinać budżety z innych departamentów, ale na gacie Merlina, dlaczego to właśnie w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami znaleźli sobie swoje źródełko złota. Dlaczego po prostu nie pozbawią dotacji Departamentu Magicznych Gier i Sportów? Czy nie byłoby to prostsze i zdecydowanie bardziej logiczne?
Mężczyźnie nie zostało nic innego jak jeszcze raz spojrzeć na kartki spoczywające na biurku. Budżet, jakim dysponował, nie wystarczy nawet na utrzymanie połowy z tych smoków, które posiadają w rezerwatach. A gdzie przepraszam jeszcze wyłapać trzy dzikie smoki, bo właśnie tyle wymaga od nas Minister i co zrobić z dwoma młodymi, które wyklują się na dniach. Już i tak od paru lat MACUSA roszczą sobie prawa do rezerwatów. Wszystko się sypie jak domek z kart, a nasz drogi Minister Magii zupełnie nie radzi sobie na stanowisku. Jedyne co udało się osiągnąć to zminimalizować różnice między czarodziejami różnych statusów krwi. Przynajmniej Minister uważa, że się udało. A no i oczywiście udało się przyczynić do tego, by biedne skrzaty domowe były lepiej traktowane. Teoretycznie lepiej traktowane, bo przecież każdy wie, jak to wygląda. Czy naprawdę to była sprawa priorytetowa?
Im dłużej Cass rozmyślał nad tym, jak nisko upadło Ministerstwo, tym bardziej irytował się swoją bezradnością. Czy naprawdę o to walczyli jeszcze parę lat wcześniej? Czy za taką sprawę czarodzieje byli gotowi oddawać życie?
Wyciągnął papierosa z paczki i nie zważając na to, że nadal znajduje się w biurze, odpalił go i zaciągnął się dymem, wygodniej się usadawiając.
Chwila zasłużonego relaksu jednak nie trwała zbyt długo. W pierwszej chwili Evans miał zamiar zbagatelizować natarczywe pukanie i udać, że już opuścił biuro, ale już w drugiej wydało mu się to bardzo szczeniackie.
Jednym perfekcyjnym machnięciem różdżką otworzył drzwi, co było równoznaczne z zaproszeniem.
- To naprawdę niezdrowy nawyk Evans - wytknął Sean przekraczając próg. Szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie, chwilę dłużej zatrzymując wzrok na biurku, które bardziej przypominało składowisko rupieciarni i śmietnik niż miejsce pracy.
- Co ty jeszcze tu robisz? - spytał Cass szybko spoglądając na zegarek. Było już późno, mało kto jeszcze zostawał po godzinach, za które oczywiście nikt nie zamierzał płacić. - Wydawało mi się, że skończyłeś trzy godziny temu.
Evansowi do tej pory nie udało się wybić przyjacielowi z głowy tego głupiego altruizmu. Do Seana po prostu nie docierało, że ludzie najzwyczajniej w świecie go wykorzystują. Wystarczyły tylko słowa "Sean bądź tak dobry i pomóż mi" i Sean biegł z uśmiechem na ustach. Za pierwszym razem może i usłyszał "dziękuję" , ale teraz ludzie uważają, że jego pomoc im się należy.
- Miałem jeszcze coś do zrobienia - odparł chłopak wymijająco, ostrożnie siadając na brzegu krzesełka. - Lepiej powiedz czy to prawda - zażądał, starając się dyskretnie podejrzeć papiery.
- O co pytasz? - dopytał Cassian wypuszczając kłąb gęstego dymu. - O moją rychłą degradację? O ścięty budżet? O nieformalną wojnę do praw nad rezerwatami czy może o przeklętym zaginionym smoku? - wyliczył na jednym tchu. Tak Cassian Evans miał już wszystkiego po sufit. I naprawę miał w głębokim poważaniu czy uznają go za słabego, użalającego się nad sobą nie dojdę. Chociaż nie, tego akurat wcale nie miał gdzieś.
Po zaskoczonej minie przyjaciela Cass uznał, że powiedział o trochę za dużo. Połowa z tego była ścisłą tajemnicą.
- Sean wiesz co najlepiej zapomnij o tym - polecił Cass zgarniając papiery na jedną stertę. - Udajmy, że ja nic nie powiedziałem, a ty nic nie słyszałeś.
- Cass przecież znasz mnie nie od dziś - odparł z lekką urazą w głosie. Akurat to była prawda Sean był jego najlepszym przyjacielem i nigdy nie nadwyrężył jego zaufania. - Rozumiem, że skończyłeś na dziś.
Cass jeszcze raz spojrzał na swoją nieskończoną pracę, ale nie dane mu było wyrazić słowa sprzeciwu - W takim razie zbieraj się, idziemy do Dziurawego Kotła. - zarządził Sean tonem nieznoszącym sprzeciwu, a może jednak lekcje Cassa wcale nie szły w las.
I tak już parę minut później oboje siedzieli w zatłoczonym pubie popijając Ognistą Whisky Blishena. I jak zwykle wspominając stare (dokładnie wydarzenia sprzed pół roku) czasy, kiedy to oboje pracowali w Rezerwacie w Rumunii. W tej chwili Cass znów pomyślał, że degradacja może wcale nie byłaby, aż taka zła. Chociaż porażka nie leżała w naturze Evansa.
Podniósł właśnie głowę, by zobaczyć, gdzie znajduje się jego zamówiona Whisky, gdy zauważył znaną sobie postać.
- Clarke - przerwał Cass przyjacielowi w połowie historii życia, jak to bohatersko uratował ostatniego wolno żyjącego samca Długoroga rumuńskiego i szybko go oswoił. Choć Cass osobiście pamiętał to inaczej, nigdy nie poprawiał przyjaciela, który opowiadał to za każdym razem, gdy tylko wypił o jedną szklaneczkę za dużo. - Muszę coś załatwić - oznajmił i nim podpity przyjaciel zdążył złożyć zdanie, wstał i skierował się w stronę znajomej postaci, nim ta zniknie w tłumie.
O tej porze Dziurawy Kocioł wręcz tętnił życiem, a przeciśniecie się przez tłum, wręcz graniczyło z cudem. Evans miał tylko jeden cel, nawet nie silił się na krótkie, przepraszam, gdy kilka razy ustał komuś na nogę. Żegnany wściekłymi warknięciami parł naprzód. Tylko na ułamek sekundy spuścił wzrok, robiąc szybki unik przed pędzącym talerzem, lecz to wystarczyło, postać w płaszczu rozpłynęła się w powietrzu. Cass przystanął w miejscu i zaczął się bacznie rozglądać, lecz niestety postaci w płaszczu nigdzie nie było. Cholera jasna przeklął w duchu. Nie miał żadnych wątpliwości, że właśnie zgubił handlarza smoczymi jajami. Evans znał ich wszystkich z widzenia i nazwiska. Była to kolejna trudna sprawa, z którą musiał się mierzyć. Czarny handel smoczymi surowcami, czy nawet samymi smokami kwitł i ciężko było cokolwiek, komukolwiek udowodnić. Była to delikatna sprawa i dopóki nikogo nie złapało się za rękę, nic nie można było zrobić.
Wściekły właśnie miał wrócić do Seana, kiedy zainteresowała go rozmowa między dwoma kobietami stolik dalej.
-... to nie TO, tylko on ma imie...- oburzyła się młodsza z kobiet.
- Jeszcze imie wymyśliła, ja wale... - syknęła z niedowierzaniem starsza.
- Po drugie - ciągnęła młodsza lekko podniesionym głosem - wypuszcze go jak podrośnie, to jeszcze dzieciak...
- Ten dzieciak ci spali chałupe - Znów przerwała starsza.
Nie było żadnych wątpliwości, że kobiety mają odmienne zdanie. Obie były bardzo wzburzone i każda uważała, że ma rację, ale oczywiście nie sprzeczka w miejscu publicznym tak zainteresowała Evansa. A główny powód kłótni. Może mężczyzna tylko sobie wmawiał, przecież żadna z kobiet nawet nie wypowiedziała słowa smok. No i tylko głupiec ukradłby smoka, nielegalnie go przechowywał, a potem wykłócał się głośno w miejscu publicznym, ale Cass czuł, że wreszcie znalazł jakiś punk zaczepienia.
- A po trzecie - ciągnęła młodsza, jednak dalszej części wypowiedzi niedane mu było usłyszeć. Choć uważnie się przysłuchiwał.
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim... - odparła na to starsza, lecz jej pełna wypowiedź również nie dotarła do uszu Cassiana.
Jednak po reakcji młodszej z kobiet musiało być to coś istotnego. Jasnowłosa wstała, jakby została spoliczkowana i oddaliła się nie zważając na nawoływania starszej.
Evans nie zastanawiając się, ruszył za nią, utrzymując stały odstęp. Nie musiał być nawet zbyt ostrożny, bo dziewczyna pogrążona we własnych myślach zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Nie zwracała również uwagi na mężczyzn, którzy głośno się śmiejących i wskazywali ją palcem. Zupełnie głucha na ich pogwizdywania i świńskie komentarze szła dalej przed siebie. Kiedy troje mężczyzn od słów przeszli do czynów Cass nie mógł biernie się przyglądać. Zmniejszył dystans, jaki dzielił go z nagabywaną dziewczyną i trzema natrętami.
- Ty, suko! - warknął jeden z nich i ruszył na dziewczynę z podniesioną ręką. Evans musiał przegapić jakąś bardzo istotną kwestię. Nie rozmyślając długo nad tym, co robi wyjął różdżkę "Petrificus Totalus" szepnął i patrzył, jak wielki facet pada do stóp kruchej blondynce. Gdyby ktoś bardzo się uparł, można było, by to podciągnąć pod naruszenie. Nie dało się ukryć, że napadł na mugola. Cass, gdy dotarło do niego, co zrobił był nie mniej zdziwiony jak pozostali. Otrząsnął się jednak zdecydowanie szybciej.
- Kolega chyba wypił trochę za dużo - skomentował wychodząc z cienia budynku.
- Coś ty za jeden? - dopytał jeden z nich, starał się brzmieć groźnie, ale zdradzało go zaniepokojone spojrzenia, jakie posyłał leżącemu koledze.
- Koleś spadaj stąd - warknął drugi, bardziej pewny siebie i bardziej podchmielony.
- Dam wam dobrą radę - zaczął spokojnie Evans, wyjmując papierosa z paczki - zabierzcie kumpla i... - zamilkł na chwilę i zaczął przeszukiwać kieszenie. - Znów zapomniałem zapalniczki - mruknął pod nosem. Wyciągnął z ust papierosa i na powrót schował go do paczki. - Wracając do rady. Zabierzcie kumpla i wynoście się do domu. Na takie zachowanie jest paragraf.
- Będziesz nas policją straszyć - warknął ten drugi
- Ostrzegaliśmy koleś - wybełkotał ten pierwszy, szykując się do ciosu.
Evans zrobił unik, co nie było zbytnio trudne i jednym ciosem powalił delikwenta na ziemie.
- A teraz ładnie proszę przeprosić panią - polecił przygniatając go kolanem do chodnika. - Nie radził bym - ostrzegł drugiego z mężczyzn, który już szykował się do pomocy. - Za obronę konieczną dostanę co najwyżej grzywnę bądź zawiasy. Więc zważywszy na wasz stan, jeszcze raz powtórzę. Ładnie przeproście panią, że tak nieładnie ją zaczepialiście, następnie pozbierajcie kolegę z chodnika i wypierdalać.
Cokolwiek myśleli sobie w tych małych móżdżkach oboje, mruknęli pod nosem coś, co ostatecznie mogło przypominać przeprosiny. Podnieśli nieprzytomnego kolegę i zniknęli za pierwszym zakrętem.
- Nie musisz dziękować - wypalił Cass i jeszcze raz sięgnął po papierosa, tym razem nie mając żadnego mugola w zasięgu wzroku, odpalił go od płomyka z różdżki.

<Lysanne? >

czwartek, 15 października 2020

Od Lysanne do Cassiana

Dziurawy Kocioł - miejsce przez mugoli uznawane za obskurny stary pub nie chcący zbankrutować mimo tandetnej nazwy i jeszcze bardziej tandetnej atmosfery. Przez czarodziejów jednak miejsce chętnie odwiedzane i tym bardziej lubiane gdyż niemagowie omijają je szerokim łukiem.
Przybytek wieczorami zapełniał się pod korek, stali bywalcy domagali się trunków, przy stołach ludzie wesoło dyskutowali a w powietrzu unosił się zapach pieczeni i dymu papierosowego. Pub jak pub, i nie było by w nim nic dziwnego gdyby nie talerze same trafiające na stoły i obrazki w gazecie trzymanej przez połowę z gości, które poruszały się niczym na filmie.
W sobotni wieczór przez sam środek tego gwaru, rzucając na prawo i lewo grzeczne "przepraszam" usiłowała przecisnąć sie filigranowa blondynka. Z drugiego końca sali bowiem zachęcająco machała do niej starsza kobieta o lekko większej posturze, z burzą czarnych loków. Gdy po krótkiej walce z łokciami różnego typu jegomości młoda dziewczyna stanęła wreszcie przy stoliku zajętym przez przyjaciółke, jej włosy i ubranie były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj.
- Alyss, już myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziała znajoma przesuwając sie na skórzanej kanapie. 
- Też myślałam, że nie uda mi sie wyrwać, zwierzaki ciężko przeżywają gdy...- dziewczyna przerwała i zrobiła szybki unik, gdyż talerz z gorącą zupą przeleciałam jej tuż nad głową -...wychodze.
- Tyle razy mówiłam, przydałby ci sie jakiś pomocnik - skwitowała czarnowłosa.
- Gertruda prosze cie, wiesz jak ciężko o kogoś komu mogłabym zaufać, a te zwierzaki są dla mnie całym światem... Poza tym niektóre z nich są...
- Nie mów mi, że dalej go trzymasz !? - właścicelka Magicznej Menażerii aż wstała podnosząc głos, kilka osób zdziwionych tym faktem przerwało swoje rozmowy i spojrzało w jej kierunku.
- Mogłabyś nie dramatyzować? - Lyss pociąnęła koleżanke za rękaw by ta wróciła na swoje miejsce i uśmiechnęła sie przepraszająco do reszty gości. Starsza kobieta zrobiła to niechętnia po czym pociągnęła duży łyk ze swojego kufla.
- Zwariowałaś, tyle ci powiem - bąknęła oburzona.
- Dobrze wiesz, że nie miałam wyboru, gdyby nie ja to... - niebieskooka zaczęła swoje tłumaczenie ale Gertruda przerwała jej od razu.
- O nie kochanieńka, wybór to ty miałaś i możliwości wypuszczenia tej bestii też. Nikt by sie nie dowiedział, ale nie! Ty wolisz TO trzymać i czekać aż rozwali ci całą farme. Nawet nie chce myśleć, że to sie może zakończyć twoimi wakacjami w Azkabanie... jeszcze mnie wsadzą za współudział... naprawde chyba wolałbym nie wiedzieć.
- Po pierwsze to nie TO, tylko on ma imie...
- Jeszcze imie wymyśliła, ja wale... - syknęła z niedowierzaniem popijając kolejny duży łyk piwa.
- Po drugie wypuszcze go jak podrośnie, to jeszcze dzieciak...
- Ten dzieciak ci spali chałpe - wtrąciła kobieta po raz kolejny.
- A PO TRZECIE - kontynuowała Lyss tym razem głosem przepełnionym złością, bardzo nie lubiła gdy ktoś jej przerywał. Nachyliła się nad stołem i dokończyła szeptem. - Jak będziesz tak o tym paplać w barze to możesz być pewna, że mnie zamkną. Zaraz pół miasta będzie o tym wiedzieć!
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim wykradłaś smoka! - syknęła w odpowiedzi czarnowłosa.
Lysanne aż wyprostowalo. Nie dość, że cały dzień czuła jakby ktoś ją obserwował co nie dawało jej spokoju... to teraz jeszcze osoba, która jest dla niej jak matka publicznie wytyka jej takie rzeczy. Rzeczy o których miały nikomu nie mówić, nie rozpowiadać i generalnie trzymać w tajemnicy.
- Nie obraź sie, ale jakoś straciłam apetyt. - dziewczyna wstała oburzona od stołu i poczęła od nowa przepychać się przez tłum.
- Ale dopiero co przyszłaś! - krzyknęła za nią przełożona.
- Widzimy się jutro w pracy! - odkrzyknęła blondynka będąc już w drzwiach Dziurawego Kotła. Miały dzisiaj w spokoju zjeść razem kolacje, ale jak widać każdy moment był dobry by poruszać ten temat. I może to Lyss zrobiła się przewrażliwiona, ale naprawde miała dość. Nie należała do osób szybko denerwujących się, ani też jakiś szczególnie wybuchowych jednak bywały sytuacje, takie jak ta przed chwilą, kiedy jej cierpliwość kurczyła się w rekordowym tempie. Od pół roku oglądała się za siebie i w kółko wydawało jej się że wszyscy wiedzą. Na dotatek codziennie wysłuchiwała od swojej przełożonej jak bardzo jest z tego powodu nieodpowiedzialna i głupia. I choć mimo tych przytyków i pretensji dalej mogła nazywać Gertrude swoją przyjaciółką i może momentami swoim "głosem rozsądku", w tym szczególnym przypadku najchętniej rzuciłaby na nią zaklęcie Silencio.Nienawidziła wręcz kiedy ktokolwiek robił jej wyrzuty czy też docinki jedynie dlatego że nie potrafił zrozumieć jej motywów. Żałowała, ten jeden raz naprawde żałowała, że zwierzyła się Gertrudzie. Chociaż im dłużej o tym myślała, tym mniej mogła pozwolić sobie na obwinianie jej. Kobieta była dla niej niemal jak matka, a która matka cieszyłaby sie gdyby jej dziecko łamało prawo i to w dodatku z premedytacją? Może jednak te smok nie potrzebował ratunku...? 
- Nie! Nie moge tak myśleć! - Lyss pokręciła stanowczo głową odpowiadając sama sobie. Postąpiłam słusznie, i zrobilabym to jeszcze raz jakby było trzeba - dodała i uśmiechnęła się sama do siebie. Wtedy też usłyszała śmiech kilku mężczyzn z przeciwnej strony ulicy. Spojrzała w ich strone zostawiając swoje rozmyślania. Oni zaś, zdawało się, obserwowali ją od dłuższej chwili.
- Nie masz z kim porozmawiać panienko? - zaśmiał sie jeden.
- A może szukasz właśnie kogoś do rozmowy? - zawtórował drugi.
- Z chęcią rozwiążemy twój problem! - dokończył trzeci. 
Dziewczynie przemknęły przez myśl tylko dwa stwierdzenia "Żałosne" i "Są pijani". Postanowiła więc im nie odpowiadać i ruszyła dalej chodnikiem. Ci jednak postanowili nie odpuszczać i przeszli na jej strone ulicy i kontynowali swoje denne docinki. W pewnym momencie jeden z wyraźnie zniecierpliwiony igmorancją kobiety chwycił ją za ramie. Lyss nie zastanawiała się ani sekundy. Momentalnie odwróciła się na pięcie i zdzieliła napsatnika pieścią w twarz. Ten nie spodziewając się ataku zawrócił się do tyłu na tyle mocno, że aż koledzy musieli go łapać. 
- Nie znacie tego starego powiedzenia, najebani to do domu? - krzyknęła zirytowana dziewczyna. Bo jeśli na początku postanowiła ich ignorować to teraz doszła do wniosku, że skoro z taką łatwością przychodzi im zaczepianie kobiet po pijaku to pora tych frajerów tego oduczyć. Zacisnęła ręke na różdżce do tej pory schowanej w kieszeni. "I tak są pijani, jutro co najwyżej będą myśleli że wypili o te pare kieliszków za dużo".
- Ty, suko! - najwyższy z nich zmierzył ją wzrokiem po czym z podniesioną ręką ruszył w jej strone. Lyss już miała wyjąć różdżke i rzucić Drętwote kiedy atakujący padł przed jej nogami jak kłoda. Dziewczyna aż zamrugała parę razy zdziwiona.

<Cassian?>

poniedziałek, 12 października 2020

World where you can't feel anything is lonely

 you dont know what anyone else is feeling
so i don't know how to interact with others


Imię: Nicolas

Nazwisko: Digerdöden

Wiek: 25 lat

Status krwi: Czystej krwi

Edukacja: Skończona szkoła magii Durmstrang

Różdżka: Odpowiednio giętka, pióro feniksa, głóg, 12,5 cala

Praca: Tatuażysta

Związek: Brak

Orientacja seksualna: Nieokreślona. Nigdy nie poczuł się częścią jakiegokolwiek społeczeństwa, więc nigdy nie odczuł miłości

Rodzina:
  • matka była uroczą kobietą, mającą fisia na punkcie czystości, która okropnie brzydziła się krwi. Jej oczkiem w głowie była jedyna córeczka, którą rozpieszczała nawet, gdy ta miała już dwadzieścia lat. Chociaż wydawała się miła i kochana, bywała cięta i wredna dla wielu osób. Znienawidziła własnego syna własnie przez rany, z jakimi wracał do domu. Nie tylko bała się jego krwi, ale braku reakcji na rany, temu szybko odsunęła go na bok, nie traktując go jak syna;
  • ojciec był temperamentnym człowiekiem, oczekującym od swojej rodziny szacunku, czasami za bardzo o tym przypominał. Córka też nie miała łatwo, za nią jednak stawała matka, z którą często się kłócili. Bywało, że dochodziło do rękoczynów. Dla syna był oschły i to on zazwyczaj dostawał za siostrę, jednak kiedy zauważył, że Nicolas niczego nie odczuwa, wyzwał go i stracił nim jakiekolwiek zainteresowanie;
  • starsza siostra była okropna, wiecznie dokuczała młodszemu bratu, który nigdy nie odczuł, że mogą być rodziną. Było to głównie spowodowane rozpieszczeniem ze strony matki, które doprowadziło do tego, że dziewczyna czuła się od niego o wiele lepsza, a on, jako dziecko, nie potrafił bronić się przed nią. Dopiero gdy pewnego dnia wrócił z otwartą raną na przedramieniu i z obojętnym wyrazem twarzy, ta stwierdziła, że jest obrzydliwy i więcej się do niego nie zbliżyła;
  • babcia miała taki sam charakter jak ojciec, była surowa i wymagające, na szczęście miała więcej empatii niż on i nie postanowiła zamykać wnuka w pokoju. Zamieszkał u niej, kiedy wracał ze szkoły na wakacje. Nauczyła go magii leczniczej i sprawiła, że uwierzył, że nie jest niepotrzebny. Bardzo dobrze ją wspomina, niestety zmarła po ukończeniu jego edukacji;
  • w swoim życiu poznał kilka ciotek i innych krewnych, niestety były to jednorazowe, albo nic nie znaczące spotkania z rodzicami o których szybko zapomniał. Jeśli chodzi o dziadka, zmarł bardzo szybko, jeszcze przed jego narodzinami. Zaś drudzy dziadkowie zostali zabici przez Śmierciożerców.
Osobowość: Starał się jak mógł, aby ludzie go zaakceptowali, lubili, aby miał z kim spędzać czas, aby nie być samotnym. Niestety im więcej razy zostawał odrzucony, tym bardziej w jego sercu gościła nienawiść. Nicolas stara się często uśmiechać do innych i im pomagać. Nieznajomi widzą w nim spokojnego człowieka, który nie lubi mówić o sobie. Chłopak jest dobrym słuchaczem, ale bardzo opornie mu idzie opowiadanie o samym sobie, w tej kwestii zazwyczaj kłamie. Mężczyzna jest przyjaznym gościem, który woli zostać na uboczu. Typowy obserwator, który działa, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wychyla się z tłumu i rzadko kiedy wciska swoje pięć groszy; zazwyczaj własne zdanie zostawia dla siebie. Nie daje po sobie poznać, że coś nie gra, smutek przykrywa uśmiechem, a problemy dobrym nastawieniem do dnia. Nie ma problemu aby współpracować z innymi, chociaż od zawsze wolał wykonywać wszystkie zadania osobiście i w pojedynkę. Charyzmatyczny chłopak, który potrafi znaleźć wspólny język ze swoimi klientami, a nawet opowiedzieć im zabawną historyjkę. Idealna osoba, z którą można spędzić czas wolny; jeśli uda się go namówić. Tak na prawdę chłopak nie ufa nikomu i nie wierzy w żadne dobre słowa obcych ludzi. Szybko zapomina o spotkanych osobach, a tym bardziej o tym, co mówili. Nie zaprząta sobie głowy niczyją osobą, bo nie wierzy w czyste intencje drugich osób. Tyle razy był odrzucony, że nie robi to już na nim żadnego wrażenia; temu też nie szuka przyjaciół. Porozmawia z tobą, wypije kawę, może pomoże w trudnych sytuacjach, ale nie licz na długotrwałą i prawdziwą przyjaźń.  Jeśli chodzi o gorsze cechy: jest dość agresywny. Wydaje się bardzo spokojną i opanowaną osobą, nawet stara się na takiego kreować, niestety jeśli człowiek przedrze się przez jego granicę wytrzymałości.. bieda i dla Nicolasa i dla tego kogoś. Jest bardzo zawzięty i uparty, potrafi dążyć do celu po trupach, a jeśli wpadnie w złość, rzadko kiedy kontroluje swoje słowa i czyny. Bardzo często zdarza się, że kiedy już się uspokoi, nie pamięta co powiedział czy zrobił.  Prawdopodobnie ma zaniżoną samoocenę: nie jest w stanie uwierzyć, aby komuś na nim naprawdę zależało. Nie wierzy także w komplementy czy tym podobne słowa, nie zwraca na nie żadnej uwagi. Czasami wydaje się bardzo obojętny na czyjeś uczucia i nieświadomie może tym kogoś urazić. Szybko wybacza ludziom, ale nigdy nie zapomina. Przez to, że nie czuje bólu, nie potrafi postawić się na miejscu drugiej osoby i ją zrozumieć, co czasami stawia go w świetle egoisty. Ma także problemy z niektórymi emocjami, nie potrafi ich wyczytywać z twarzy innych oraz nie potrafi określić niektórych swoich. Nosi w sercu dużo nienawiści do wszystkich ludzi, co nie pozwala mu na bliższe kontakty. Z drugiej jednak strony, gdzieś tam na dnie, ma w sobie miłość, którą nie ma komu okazać. 

Historia: Urodził się w Szwecji jako drugie dziecko bardzo szanowanego, szwedzkiego rodu czystej krwi. Kolejny potomek; wszystko zapowiadało się wspaniale, może prócz tego malutkiego faktu, że matka wolała swoją kochaną córeczkę, która była jej oczkiem w głowie. Mimo wszystko syn nie został odstawiony na bok, a ojciec chwalił się nowym członkiem rodziny niczym największym skarbem. Opowiadał, jak pójdzie do Hogwartu i jak stanie się potężnym czarodziejem, jak jego przodkowie. Niestety coś poszło nie tak. To nie była niczyja wina, to po prostu pech, że Nicolas był... inny. Wracając do domu nie informował rodziców o drzazgach, otarciach, skaleczeniach oraz nie rozumiał, dlaczego się o niego bali. Wtedy jeszcze nie wiedział, ale rodzice powoli zaczynali widzieć w nim potwora. Dziecko nie czuło żadnego bólu, nawet gdy zostało uderzone z otwartej dłoni, popatrzyło na ojca ze spokojem. Nie płakał, nie krzyczał, o nic nie prosił. Wracał do domu z kolejnymi ranami, które czasami nie odkażone okropnie ropiały i bardzo źle się goiły. Bywało, że wydzielały z siebie ropę, ale Nicolas nie zwracał na to uwagi. Pierwsza odpadła matka: widząc, jak syn wraca z krwią na niektórych częściach ciała, zaczęła się go bać i całkowicie odsunęła syna na bok. Kiedy odkrył w sobie dar rozmowy z wężami, stwierdzili, że nie ma dla niego przyszłości i spisali go na straty, twierdząc, że ten dar może mieć tylko Śmierciożerca. Wkrótce ojciec także przestał się nim interesować: kiedy byli na spacerze w parku, Nicolas wszedł na drzewo, a kiedy z niego spadł i połamał nogę, chciał dalej biec za wiewiórką. To był wstyd dla całej rodziny, a nawet dla całego rodu - z tego powodu został zamknięty w domu, gdy miał zaledwie sześć lat. Niczego mu nie brakowało: nie głodzili go, nie bili, nie zamknęli w ciemnej piwnicy. Nie pozwolili mu po prostu bawić się z innymi dziećmi, ani wychodzić na zewnątrz, ponieważ był tylko skazą i wstydem dla całej rodziny. W tym czasie zaczął się ciąć, w nadziei, że coś poczuje, a rodzina się go nie wyrzeknie. Niestety jedyne, co uzyskał, to liczne blizny. Wsparcia od siostry także nigdy nie otrzymał, więc pozostał sam. Jego wybawienie pojawiło się kiedy ogłoszono, że został przyjęty do nowej szkoły: nie do Hogwartu jak całe jego pokolenie, ale do Durmstrangu. Nikt nie dociekał jakim sposobem (prawdopodobnie ojciec porozmawiał z kim trzeba), w każdym razie, jego wyjazd do nowej szkoły był wybawieniem dla wszystkich: dla rodziny, która przeżywała "kryzys" oraz dla Nicolasa, który miał możliwość poznania normalnego życia.Z czasem było lepiej. Na początku ukrywał swoje zdolności, poświęcając się nauce, udało mu się zyskać kilku przyjaciół, niestety większość się wyłamała, gdy dowiedzieli się, dlaczego jego rodzina się go wstydzi. Na szczęście nie został sam, czy to byli prawdziwi przyjaciele, czy ludzie, którym było go żal: nie wie. Mimo wszystko nie żałuje tych lat spędzonych w szkole, wspomina je bardzo dobrze. Gdy wracał do domu na wakacje, mieszkał z babcią. Rodzice postanowili go usunąć ze swojego domu i udawać, że nigdy nie istniał. Nie przeszkadzało mu to, bo nigdy ich nie kochał, a ich odejście było mu na rękę: babcia okazała się lepszą osobą. Chociaż była surowa i wymagająca jak ojciec, wykazywała większą empatię. Uczyła Nicolasa zaklęć leczniczych i pozwala wychodzić na zewnątrz: to było wystarczające, aby ją szanował, a może nawet i kochał. Niestety kiedy ukończył szkołę, nagle zmarła. Postanowił wyjechać do Londynu, który wydawał mu się nadzieją na lepsze życie.

Aparycja: Trzeba przyznać, że dość rzuca się w oczy, ze względu na swoje białe jak śnieg, ułozone niechlujnie i sterczące w kilku miejscach włosy i jasno różowe oczy, których kolor jest naturalny. Przypomina albinosa, ponieważ ma także bladą cerę; na szczęście nie ma problemy z przebywaniem na słońcu. Charakteryzuje się także dwoma małymi pieprzykami po prawej stronie brody. Ma wąskie blade usta, a kiedy się uśmiecha, pojawiają się małe dołeczki. Kiedyś spotkał się ze stwierdzeniem, że kiedy uśmiecha się szczerze, ma bardzo piękny uśmiech, który roztapia lód w sercu. Jest dość wątłej budowy, chociaż ma lekkie zarysy mięśni. Mierzy około metra osiemdziesięciu i prawdopodobnie jest na pograniczu niedowagi. Bardzo lubi biały kolor, dlatego też często chodzi w jasnych ubraniach. Jego ulubionym strojem jest biały trencz oraz żółty szalik, a na nogach zazwyczaj ma długie białe buty z czarnymi sznurowadłami, sięgającymi do łydek. Trzeba dodać, że jego nieodłącznym elementem stroju są białe rękawiczki; w ten sposób ukrywa blizny, niekiedy zastępuje je bandażami. Chociaż jest tatuażystą, nie ma na sobie żadnego z nich, ponieważ wie, że takowe szybko mu się znudzą. Zamiast tego nosi kolczyki w różnych miejscach: dwa w górnej części lewego ucha, po jednym na ustach, na pępku, na genitaliach, na obojczyku, a czasami nosi na brwi.

Umiejętności: Można powiedzieć, że częściej rzuca nożami, niż zaklęciami; jest wielkim miłośnikiem tych ostrych narzędzi, którymi uwielbia celować we wszystko, co może. W jego domu można znaleźć kilkanaście egzemplarzy cienkich nożyków, niektóre są nawet wbite w ścianę, w specjalną tarcze, czy nawet stół. Z tych rzekomo "normalniejszych" hobby jest rysowanie, najczęściej samym ołówkiem bądź węglem. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to idzie, skoro jest tatuażystą. Czasami projektuje coś specjalnego dla swoich klientów. Bez problemu zajmie się ranami nawet nie używając magii. W tajemnicy ma słabość do flory: w swoim domu ma kilka doniczkowych roślin, które pielęgnuje z zaskakującą dokładnością i czułością. Jest także miłośnikiem książek: tylko horrorów i thrillerów. Twierdzi, że tylko w ten sposób jest w stanie poczuć (a raczej sobie wyobrazić) ból. Pomagają mu one również w uspokojeniu się. Dobrze gotuje. Dawniej jeździł konno i na łyżwach, teraz minęło kilka lat i być może nie wyjdzie mu to tak dobrze, jak za czasów szkolnych.  

Zdolności magiczne: Jest wężoustym. Odkrył tę moc na placu zabaw, kiedy z piaskownicy wyłonił się nie duży gad. Bez problemy wymienił z nim kilka nic nie znaczących słów, które potem okazały się być wielkim problemem dla rodziców ów dzieci. Aktualnie ukrywa swój dar, chociaż go nie żałuje. Czasami ma wrażenie, że bardziej pasuje do nich, niż do ludzi. Ze swojej szkoły wyniósł sporą wiedzą na temat czarnej magii oraz zaklęć i uroków. Tego pierwszego rzadko używa, bo niestety nie ma gdzie, bywa jednak, że pozwala sobie na "odświeżenie pamięci". Drugą magię jednak stosuje częściej. Dość dobrze mu idzie warzenie eliksirów. Nie straszne są mu walki czarodziejów. Aktualnie uczy się magii niewerbalnej. Od babki nauczył się magii leczniczej, którą bardzo często stosuje na samym sobie. Bez problemy używa teleportacji, a od starych znajomych ze szkoły, nauczył się kilku rzeczy o magicznych zwierzętach. Dość sprawnie mu wychodzą zaklęcia obronne. 

Ciekawostki: 
  • Trzeba podkreślić, że nie odczuwa bólu. Kaleczy się jak normalny człowiek, tylko tego nie czuje, co kiedyś prowadziło do poważnych zakażeń i długotrwałych uwikłań. Na szczęście dzięki magii jeszcze jakoś żyje na tym świecie, a aktualnie każdego dnia stara się uważać i dokładnie sprawdzać swoje ciało, korzystając z magii, aby wyleczyć rany;
  • Wierzy, że kiedyś spadną gwiazdy;
  • Nigdy nie wyczarował patronusa, prawdopodobnie dlatego, że nie ma silnego wspomnienia;
  • Ma Śnieżną Sowę, którą nazywa Haxa;
  • Ma uczulenie na czekoladę i truskawki;
  • W przyszłości planuje sobie wytatuować pół ciała - musi tylko znaleźć odpowiedni tatuaż;
  • Często sobie w samotności nuci;
  • Wierzy w reinkarnacje: Marzy, aby w następnym wcieleniu być zwierzęciem, które może latać;
  • Kiedy jego babcia zmarła, a on wyjechał do Londynu za pieniądze, które mu zostawiła, słyszy w głowie Głos. Można by pomyśleć, że to zwyczajne myśli, których Nicolas nie powie otwarcie, jednak Głos zdaje się być o wiele bardziej rzeczywisty; prawdopodobnie może na coś chorować;
Powiązania: Poznał w szkole kilku interesujących go ludzi, których dobrze wspomina i którzy prawdopodobnie będą pojawiać się epizodycznie. W Londynie mieszka zbyt krótko, by nazwać kogoś swoim przyjacielem, ale będąc w pracy, pojawią się dwa nazwiska jego znajomych z zawodu: Jill Valero oraz Julien Grayenere.
Dodatkowe zdjęcia postaci: x x x x
Prowadzący: Pandemonium. (hw) as pande.monium@wp.pl (mail) 


Notka odautorska: Postać choruje na wrodzoną niewrażliwość na ból (HSAN5). W każdym razie brak odczuwania bólu nie jest super mocą, gdyby ktoś o tym pomyślał, a chorobą. Ogólnie to z chęcią z kimś popiszę, czy to dłuższy wątek z określonym celem, czy nic nie znaczącą wymianę paru opowiadań. Jeśli zależy ci na czymś ciekawszym, napisz.

 

niedziela, 11 października 2020

A lie will become true if you believe it firmly enough


Imię: Amar Cassian

Nazwisko: Evans

Wiek: 31 lat

Status krwi: półkrwi

Edukacja: Ilvermorny, Wampus

Różdżka: Heban, Róg rogatego węża 12 cali, niezbyt giętka

Praca: Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, Zastępca szefa biura Badania i Oswajania Smoków

Związek: brak

Orientacja seksualna: Heteroseksualna

Rodzina:

  • Felix Evans [53 lata] - wuj, charłak. Były profesor fizyki - Człowiek bardzo obcesowy, stanowczy i zasadniczy. Felix wywodzi się z dużego, szanowanego rodu MACUSA (Magiczny Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki) z długą historią. Całe jego życie było dokładnie zaplanowane w dniu jego narodzin. Z racji tego, że nie był, w stanie korzystać z magii, stał się wielkim rozczarowaniem całej rodziny. Rodzice zupełnie stracili zainteresowanie synem, a wszelkie ambicje pokładali w trzech młodszych córkach. Felix nie wytrzymując krzywych spojrzeń rodziny, wyprowadził się z domu, najwcześniej jak było to możliwe, całkowicie wyparł się magii i zerwał wszelaki kontakt z rodziną, co zdecydowanie było im wszystkim na rękę. Przeszło 30 lat temu na progu swojego domu ujrzał młodszą siostrę z dwójką noworodków. By chronić siostrę przed skandalem przyjął chłopców do siebie, dał im swoje nazwisko, a wszystkim wkoło wmówił, że bliźniaki są jego dziećmi.
  • Alan Evans [31 lat] - brat bliźniak, charłak. Technik policyjny - To najspokojniejszy i najcierpliwszy człowiek na świecie. Zawsze wie co powiedzieć i doskonale wyczuwa moment kiedy należy milczeć. Nawet jego brat nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi, za co powinien dostać Nobla. Bracia Evans swego czasu byli wręcz nie do rozróżnienia, lecz nawet wtedy wystarczyła tylko chwila rozmowy, by mieć pewność, z którym z braci ma się do czynienia. Przecież nikt nie pomyliłby idealnego, ułożonego i grzecznego Alana z jego diabelskim bratem. Mimo tak różnego charakteru, a nawet niemagicznego pochodzenia Alana, bracia są sobie bardzo bliscy. Choć Alan nie jest częścią magicznej społeczności, zawsze jest skłonny wysłuchać, doradzić i wspierać brata. Cass bardzo ceni sobie jego świeży i spokojny punkt widzenia.
  • Tatiana Evans [29 lat] - najcudowniejsza bratowa na świecie, mugol, Pielęgniarka. - Wspaniała, ciepła, empatyczna kobieta, którą Cass kocha jak własną siostrę i zupełnie nie ma to nic wspólnego, z tym, że Taja co niedzielę zaprasza go na obiad i wręcza słoiki z jedzeniem na cały tydzień. Alan uznał, że nie warto burzyć jej poukładanego świata i nie wtajemniczył jej w magiczne korzenie swojej rodziny. Więc Taja pozostaje w słodkiej niewiedzy i nie ma pojęcia, czym zajmuje się jej szwagier.
  • Robin Evans [11 lat] - bratanek, czarodziej półkrwi. - Robin od zawsze był energicznym dzieckiem ciekawym świata. Zawsze trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Cass nie raz przekonał się, że chwila nieuwagi może doprowadzić do katastrofy. Tylko szybki refleks i odrobina magii uchroniły Robina od nieszczęścia. Cass od dłuższego czasu podejrzewał, że chłopiec ma magiczne predyspozycje, o czym jego brat nie chciał słuchać. Chłopiec niedawno skończył jedenaście lat, a w dniu jego urodzin, jak spodziewał się Cass, przyszedł list z Hogwartu. A od września chłopiec poszedł do magicznej szkoły, choć jego ojciec nadal nie wie jak powiedzieć to matce chłopca. Dla Taji Robin uczęszcza do prestiżowej szkoły z internatem. Robin bardzo uwielbia swojego wujka i od zawsze lubił słuchać jego wspaniałych historii, które wcześniej brał jako bajki. Kiedy dostał list, jeszcze bardziej zbliżył się do wuja, i uważniej słucha jego słów. Gdyby rodzice tylko mu pozwolili, od razu by się do niego przeprowadził.
  • Davina Lopez [24 lata] - kuzynka, czystokrwista czarownica. - Szalona młoda dziewczyna czerpiąca z życia garściami. Wraz z braćmi Evans była wychowanką wuja Felixa, a oni traktowali ją jak młodszą siostrę. Matka przyniosła ją, by ukryć swój romans. A Felix jak w przypadku poprzedniej dwójki przygarnął małą przybłędę. Davinie zawsze imponował Cass, a on świetnie zdawał sobie sprawę, że młodsza siostra stara się go naśladować. Dlatego nie może sobie darować, że pozwolił, a nawet w pewien sposób przyczynił się do tego, że dziewczyna wplatała się w szeregi fanatyków i przyjęła Mroczny znak.Niebawem ma się odbyć rozprawa, a Cass nadal ma nadzieję, że uda mu się uratować głupiutką Davi przed wyrokiem w Azkabanie.
  • Gwendolyn Monroe (z d. Evans) [48 lat] - matka, czarownica czystej krwi. - Cass, jak również jego brat nigdy nie poznali własnej matki. Ze strzępów opowiadań wuja Felixa wiedzą, że każda z jego sióstr, a miał ich trzy, jest typową, zadufaną w sobie jedzą. I to właśnie Gwen była z nich wszystkich najgorsza. Zawsze była zimna i wyniosła. Tuż przed ślubem wdała się w przelotny romans z mugolem, czego się wstydzi i za żadne skarby nigdy się do tego nie przyzna. Z tego również powodu nigdy nie chciała poznać ani nawet słyszeć o swoich synach. Powiernikiem jej sekretu jest jej starszy brat, którym do tej pory gardziła, więc unika go jak ognia, mając nadzieję, że Felix zabierze jej tajemnice do grobu.
  • Grizzel Lopez (z d. Evans) [44 lat] - ciotka, czarownica czystej krwi. - Grizzel to najmłodsza z sióstr Felixa. Jest matką Daviny i choć dziewczyna nie chce mieć z nią nic wspólnego, ona co roku w jej urodziny starała się z nią porozmawiać i wytłumaczyć swoje postępowanie. Cass nigdy nie wyrobił sobie zdania o ciotce, nigdy również nie miał okazji szczerze z nią porozmawiać.

Osobowość: Cass to idealny przykład człowieka, który najpierw robi potem myśli. Jest człowiekiem czynu nie słowa i wręcz nie znosi bezczynności. Jest zdania, że zbytnie rozmyślanie nad danym problemem wcale go nie rozwiązuje, a tylko sprawia, że problem sam narasta. Bywa niecierpliwy i impulsywny. Często idzie na żywioł, a ewentualnymi konsekwencjami przejmuje się dopiero po fakcie. Jest brawurowy i porywczy, jednak nie oznacza to, że mężczyzna jest bezmózgim głupkiem, nie mając za grosz instynkt samozachowawczego. Mężczyzna doskonale zna własne możliwość i potrafi być opanowany i trzeźwo myśleć nawet w zaistniałym chaosie.
Ma ogromną tendencję do łamania wszelkich reguł i wywoływaniu skandalu wokół siebie. Przez co w całym Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami poszły zakłady, jak długo Evans utrzyma się na stanowisku. Jedni są zdania, że to jest jego wada inni, że zaleta.
Cassian to człowiek, który od najmłodszych lat przyciągał kłopoty jak magnes. Oczywiście w jakimś stopniu odpowiedzialny jest za to jego temperament i głupie pomysły, bo każdy, kto miał przyjemność go poznać, wie, że Cass to mistrz głupich pomysłów, które przychodzą mu do głowy i rodzą się w plan, który oczywiście bierze za pewnik. A wrodzony dar przekonywania sprawia, że inni, choć sceptyczni dają się we wszystko wciągnąć. Drugim powodem jego kłopotów jest fakt, że Cass ma jakąś dziwną tendencje do znajdowania się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
W szkole z dala od idealnego brata, który gotowy był wyciągać Cassa ze wszelkich kłopotów, chłopak musiał nauczyć radzić sobie samemu. Tak więc stał się człowiekiem cwanym i przebiegłym. Przecież, by uniknąć konsekwencji, wystarczy nie dać się złapać na gorącym uczynku. A nawet będąc złapanym za rękę, Cass do końca będzie twierdzić, że trzymana dłoń wcale nie należy do niego. By zawsze wykaraskać się z kłopotów, nauczył się manipulować otoczeniem, posyłać miny niewiniątka, urocze uśmiechy. Być czarującym i zawsze mówić dokładnie to, co rozmówca w danej chwili chce usłyszeć.
Cass naprawdę nie lubi kłamstwa, ale nie przeszkodziło mu to w tym, by stać się wyśmienitym łgarzem jakich mało, a sztukę kłamstwa opanować do perfekcji. Nie ma najmniejszego kłopotu z drobnym kłamstwem prosto w oczy albo w celowym pomijaniu istotnych szczegółów. Zawsze wtedy uważa, że robi to dla dobra innych. Bo choć ludzie mówią, że prawda jest lepsza od kłamstwa, tak naprawdę wcale nie chcą jej znać.
Cassian już od najmłodszych lat miał cięty język. Zawsze mówił to, co leży mu na sercu, nie przejmując się tym czy kogoś zrani. Jeżeli coś mu się nie podoba, potrafi głośno o tym mówić. I walczyć o swoje. Miewa za to problemy z wyczuciem chwili kiedy powinien schować dumę do kieszeń i nie potrafi milczeć, gdy właśnie tego od niego oczekują. To zapewne jest spowodowane tym, że duma i ego chłopaka są tak przerośnięte, że ledwo mieszą się z jego osobą w jednym ciele. Bo mężczyzna ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, oczywiście nie uważa się za osobę nieomylną, nic z tych rzeczy, ale nie lubi przyznawać się do błędów.
Czasem bywa również opryskliwy i sarkastyczny. Więc nic dziwnego, że na pierwszy rzut oka ludzie mają o nim nie najlepsze zdanie. Bo mężczyzna może się wydawać oziębły, oschły i szorstki w obyciu, a osoby, które dopiero co go poznają, zgodnie uważają go za pewnego siebie dupka z wysoko zadartą głową, zimnym spojrzeniem, aroganckim uśmiechem i z nieprzyjemnym tonem. A Cass ma tylko specyficzny sposób bycia. Poczucie humoru, które niestety nie wszyscy rozumieją. No i oczywiście jest nieodwołalnie zakochany we własnym odbiciu. Wszystko razem skutecznie odpycha innych i sprawia, że otoczenie dzieli się na ludzi, którzy go kochają, albo tych, którzy szczerze go nienawidzą. Co zupełnie mu nie przeszkadza, bo Cass nie szuka akceptacji za wszelką cenę. Wcale nie interesuje go zdanie innych. Jest typem indywidualisty, który rzadko idzie na jakiekolwiek kompromisy. Nie odpuszcza łatwo i do końca trwa przy swoim założeniu, nawet kiedy całe społeczeństwo ma odmienne zdanie. Tylko niech nikt nie pomyśli, że Cass to typ samotnika, nic bardziej mylnego. Mężczyzna lubi towarzystwo i lubi być w centrum wydarzeń. Ceni sobie jednak pewną stabilizację i bardzo nie lubi radykalnych zmian.
Przy dłuższym poznaniu mężczyzna naprawdę zyskuje w oczach. Jest to naprawdę miły, zabawny facet, przy którym nie można się nudzić i choć nie często daje temu upust, jest bystrym i inteligentnym człowiekiem. Dużą uwagę zwraca również na drobne szczegóły, czy mało znaczące gęsty. Dzięki temu potrafi zauważyć więcej niż inni. Potrafi być empatyczny i czasem zdarza mu się powiedzieć coś mające naprawdę głęboki sens i dające innym do myślenia.
Mężczyzna bardzo ceni sobie rodzinę i prawdziwą przyjaźń. Nie ma rzeczy, której nie zrobiłby dla bliskich. Bywa jednak zazdrosny i zaborczy.
Szybko również wpada w złość, lecz równie szybko mu przechodzi i nigdy nie chowa urazy. Alan lubi mawiać, że jego brat ma pamięć złotej rybki. I ciężko nie przyznać mu tej racji, bo Cass to człowiek wyjątkowo roztrzepany. Często zapomina o różnych rzeczach, a dodatkowo to ogromny leń, który nie lubi się przemęczać. Zawsze idzie na łatwiznę, jeżeli można zamieść coś pod dywan on na pewno to zrobi. Zawsze wybiera najprostsze rozwiązania i jest przekonania, że najważniejsze to zrobić i się nie narobić.
Jego małe mieszkanie to idealne odzwierciedlenie Amara. Wszędzie poniewierają się ubrania, zmieszane z papierami, książkami i innymi niezidentyfikowanymi przedmiotami. Nie ma tam ani jednej pustej przestrzeni, a w całym tym chaosie tylko on potrafi dostrzec porządek.
Mężczyzna ma małą obsesję na punkcie punktualność, nigdy się nie spóźnia i tego samego oczekuje od innych, co często doprowadza spóźnialskich do szału, zwłaszcza jego brata, który spóźnia się dosłownie wszędzie, mimo że zegarki w jego domu śpieszą się o dziesięć minut.

Historia: W domu Felixa Evansa nie rozmawiało się o magii. Nie rozmawiało się również o całej szanowanej czarodziejskiej rodzinie Evans. W domu Felixa panowały twarde zasady. Felix był szanowanym profesorem fizyki i choć doskonale zdawał sobie sprawę o magii, wszystko chciał wytłumaczyć w racjonalny mugolski sposób. Więc gdy Cass mając pięć lat w złości na wuja, zupełnie nie kontrolując gniewu, stłukł talerz, nawet się do niego nie zbliżając. Felix z kamienną twarzą w naukowy sposób wyjaśnił zaistniałe zjawisko. A potem zapewne powtarzał w głowie to tak często, że sam zaczął w to wierzyć. Tylko podobne zdarzenia w domu Felixa za sprawą małego Cassa od tamtego czasu były na początku dziennym, a Felix zawsze miał własną teorię. Lecz podświadomość nie dawała mu spokoju, złościł się i karał nic nieświadomego Cassa, dosłownie za wszystko. Choć Cass nigdy nie był zbyt pamiętliwy. Nie raz był zamykany na ciemnym strychu, którego panicznie się bał nawet za to, że zbyt głośno oddychał.
Choć Cass nigdy nie śmiałby powiedzieć złego słowa o wuju dzieciństwo bliźniaków, a zwłaszcza Cassa było dość trudne. Felix dla siostrzeńców, a zwłaszcza dla niego bywał bardzo wymagający. Nie tolerował bałaganu, hałasu, nieposłuszeństwa, a zwłaszcza łamania reguł, które wisiały w honorowym miejscu na lodówce. Cassian do dziś doskonale pamięta wszystkie punkty.
Mimo że wuj był, jaki był chłopcy, a w szczególności Cass starał się za wszelką cenę mu zaimponować, zawsze starał się być we wszystkim najlepszy, choć mimo starań nigdy nie usłyszał od wuja ani jednego ciepłego słowa.
Nie ma wątpliwości, że Felix kochał siostrzeńców, ale nigdy nie potrafił tego okazać, zwłaszcza Cassowi, który niezaprzeczalnie był czarodziejem, a Felix nie tolerował wszystkiego, co było magiczne. Po czasie Cass przestał się starać o względy wuja, a Alan zauważył zależność między gniewem brata a dziwnymi zjawiskami w domu. Al zawsze wiedział co powiedzieć bratu, by ten się uspokoił. Po tym czasie dziwne zjawiska przestały mieć miejsce, a wuj jakby się uspokoił.
A nawet posłał bliźniaki do mugolskiej szkoły, gdzie Cass również zaczął sprawiać niemałe problemy. Trudno miał się za klimatyzować. Nie słuchał nauczycieli, nie lubił wykonywać poleceń i nie potrafił dogadać się z rówieśnikami, co często kończyło się na przepychankach i płaczu. Wszystkie dzieci bały się go i starały trzymać na dystans. Inaczej oczywiście było w przypadku Alana, który był pilnym uczniem, a inne dzieci bardzo go lubiły. Był tylko mały szczegół w postaci Cassa, który bywał bardzo zaborczy i zazdrosny o brata. To było głównym powodem, dla którego Al izolował się od rówieśników, nie zawierając żadnych przyjaźni. Bo żelazna zasada braci Evans była: trzymamy się razem, gdzie jest jeden, tam jest drugi.
Bracia już od najmłodszych lat byli nierozłączni, potrzebowali swojego towarzystwa jak powietrza. A przynajmniej Cassian potrzebował swojego spokojnego brata, który był jego azylem i prowadził go po świecie, który zdecydowanie go nie akceptował.
W wieku siedmiu lat w drzwiach ich domu stanęła ciotka Grizzel. Wizyta bardzo zdenerwowała wuja Felixa. A Al przezornie zabrał brata, który bywał zapalnikiem w takich sytuacjach na plażę. Oboje lubili tam przesiadywać. Znali miejsca, gdzie nikt się nie zapuszczał. W jednej z jaskiń mieli własną ukrytą bazę. Wizyta ciotki zburzyła jakiś w miarę poukładany świat Cassa. Chłopakowi, któremu brakowało matki, pierwszy raz zaczął zastanawiać się, jak kobieta wygląda, czy jest podobna do własnej siostry. Myśli o tym, jaka jest, czy myśli o nich czasem. I główne pytanie "dlaczego ich zostawiła?" zaprzątały mu głowę coraz częściej. Zaczął się zastanawiać czy to on był winien tej decyzji. Przecież potrafił zdenerwować Felixa, a co jak zdenerwował ich matkę na tyle, że się ich pozbyła. To musiała być jego wina, bo przecież Al, jego cudowny brat niczym by nie zawinił. Choć bracia byli ze sobą blisko, Cass nigdy nie powiedział Alanowi o swoich rozmyśleniach, o swoich obiwianiach się i głębokiej tęsknocie za matką. Grizzel tamtego dnia zburzyła coś jeszcze. Zniszczyła jedną z głównych zasad panujących w domu Felixa. Zostawiając w domu, niespełna roczną Davine sprawiła, że w domu już nigdy nie było cicho. Dziewczynka początkowo dużo płakała i potrzebowała dużej uwagi i ku największemu zdziwieniu Felixa to nie Alan, a Amar pierwszy zaakceptował małą Dav. Czuł się związany z dziewczynką. Kiedy w nocy zaczynała płakać, jako pierwszy stawał przy jej łóżku. A przez następne lata był dla niej prawdziwym starszym bratem, oddającym jej własne zabawki, chroniącym przed całym światem, odganiającym nocne koszmary, a kiedy okazało się, że wokół dziewczynki również dzieją się dziwne zjawiska również przed złością wuja Felixa. Biorąc wszystkie jej przewinienia na siebie. Gdy Amar dostał list o przyjęciu do Ilvermorny, wuj musiał złamać żelazną zasadę i opowiedzieć dzieciom o wszystkim. Wtedy pierwszy raz usłyszeli o wielkiej rodzinie Evans, o czarodziejach i matce, która wdała się w romans z mugolem- ich ojcem, co było największą hańbą rodziny. Cass od tamtej chwili nie miał złudzeń, kobiecie, która ich urodziła, zupełnie na nich nie zależało. Byli tylko problemem, którego szybko się pozbyła. Był wściekły na matkę, był wściekły na Felixa, całą rodzinę Evans i na cały czarodziejski świat. Zbuntowany Cass początkowo chciał odmówić uczęszczania do magicznej szkoły. Jednak wuj nawet nie chciał słuchać o odmowie, uparł się, że Cass musi przystąpić do nauki. Jakiekolwiek były zamiary Felixa, czy dobro chłopca, czy chęć pozbycia się go z domu. Cass już na początku roku szkolnego musiał rozstać się z bratem, który nie wykazywał, żadnych magicznych zdolności i małą siostrą, która płakała, jakby nigdy więcej miała go nie zobaczyć. Spełniły się najgorsze obawy chłopca. Jadąc do szkoły, czuł się bardzo zagubiony. Nie potrafił odnaleźć się w obcym miejscu bez brata, który do tej pory zawsze był obok niego zawsze gotowy go wesprzeć. Cassian do dziś doskonale pamięta, jak głośno biło mu serce, kiedy występował na środek sali i jak wszyscy czekał na reakcję rzeźb. Miał wrażenie, że trwa to zbyt długo. Bał się, że żaden dom nie zechce go przyjąć. I co wtedy, wróci do domu wuja Felixa? Czy nawet tutaj nie znajdzie dla siebie miejsca? Po długich minutach Wampus głośno zaryczał, aż Cass podskoczył wyrwany z własnych szarych myśli, a chwilę później Gromoptak zabił skrzydłami. Nie zdażało się to często. Dwa domy się o niego upomniały, a decyzja, do którego przystąpi, miała należeć wyłącznie do niego. Nikt go nie pospieszał, a on bardzo długo zastanawiał się nad wyborem, aż zdecydował dołączyć do domu Wampusa. W szkole przyjęli go bardzo ciepło jak zaginionego członka rodziny. A chłopcu o dziwo szybko udało się zaaklimatyzować. Oczywiście brakowało mu brata i tęsknił za siostrą, to właśnie w tym miejscu bardziej, niż w jakimkolwiek innym czuł się jak w domu. Poznawał nowych ludzi, z którymi szybko się zaprzyjaźniał. Pierwszy raz uważnie słuchał na lekcjach, które naprawdę go interesowały. Znalazł swoją prawdziwą pasję, jaką była magizoologia. Fascynowały go magiczne stworzenia, a zwłaszcza smoki. Lecz nawet szkoła magii nie potrafiła zmienić charakteru chłopaka. Zawsze miewał dziwne pomysły i pakował się w kłopoty, łamiąc przy tym różne zasady szkoły. A wraz z nim Lukas jego najwierniejszy przyjaciel, który w jakimś sensie zastąpił pustkę po bracie, który został w mugolskim świecie. W całej swojej edukacyjnej karierze dopuścili się trzech wybryków, przez które tylko cudem i dzięki Panu Fischerowi nie zostali wydaleni ze szkoły. Pierwszym wybrykiem chłopców było jak na trzecim roku wpuścili do jednej z cieplarni Szpiczaka i nakłonienie pierwszaków by zostawili mu ciepłe mleko i miskę ze świeżymi owocami, by oswoić zwierzaka. Szpiczak ze złości, że chcą go zwabić w pułapkę, zniszczył większość roślin. Drugim było jak na czwartym roku wymknęli się ze szkoły w poszukiwaniu Wampusa. Chcieli być pierwszymi, którym uda się oswoić te dzikie stworzenie. Więc gdy znaleźli cztery małe kocięta, bez zastanowienia zabrali je ze sobą do szkoły, co bardzo rozwścieczyło kotkę, która zdemolowała klasę do mugoloznawstwa, gdzie chłopcy trzymali kocięta. Trzecim wybrykiem było, jak na piątym roku zabrali Smoczognika do dormitorium i przez nieuwagę doprowadzili do poważnego pożaru.
Cass już od pierwszego roku czuł się zawieszony między dwoma różnymi światami, będąc w jednym, tęsknił do drugiego. Z jednej strony miał Lukasa i czarodziejski świat, z drugiej Alana i wszystko, co się z nim wiązało. Szkoła sprawiła, że bracia trochę oddalili się od siebie, choć wakacje i wszystkie święta spędzali razem, szybko okazało się, że oboje mieli własne życie. Alan mugolską szkole i przyjaciół, a Cass w pełni należał do czarodziejskiego świata. Mimo to co lato zawsze jak wracał do domu, całe dnie spędzał z bratem i siostrą. Mając 14 lat Cass, uparł się, że w wakacje nauczy się surfingu. I jak zawsze Al starał się wesprzeć brata. Kupił i przeczytał więc wszelkie możliwe poradniki, by móc dzielić się z nim dobrą radą. I już pod koniec wakacji Cass całkiem dobrze radził sobie na fali. A przez następne lata co rok startował w konkursach. Mając Dav za jedną ze swoich największych fanek. I choć lubił chwile spędzone z rodziną, lubił leniuchować na plaży, lubił przesiadywać z rodzeństwem w McDonald's. To po cichu zawsze wyczekiwał końca wakacji.
Wszystko zmieniło się, gdy na szóstym roku wraz z Lukasem za karę musieli przygotować obszerny referat na temat Śmierciotuli. Szukając jakichś informacji, Cass natrafił na jedną z ksiąg zawierających czarną magię. I choć Lukas był bardzo sceptyczny, Cass zaczął ją uważnie studiować. A swoją nową fascynacją szybko zaraził przyjaciela. Od tamtej pory zaprzestali dziecinnych dowcipów, i w pełni poświęcili się nowej pasji. Nauczyciele zadowoleni uznali, że chłopcy wreszcie dorośli i nikt nawet nie próbował dowiedzieć się czym chłopcy zajmują się w wolnej chwili. Ze swoją fascynacją zaczeli zapedzać się bardzo daleko Cassowi udało się wycofać w ostatnim czasie, jednak Lucas nie zaprzestał. Zaczął nawiązywać kontakt ze nie osadzonymi śmierciożercami.
Po skończeniu szkoły Cassowi urwał się kontakt z Lucasem. Dostał swoją wymarzoną pracę w MACUSIE i został stażystą w Biurze Badania i Oswajania Smoków. W tym czasie poznał również wspaniałą, intrygującą kobietę. Cassowi ciężko było zaimponować młodej Aurorce. Łatwiej było mu podejść smoka niż piękną Alice. Jednak po kilku miesiącach dziewczyna dała się zaprosić na kawę, a ścisłej rzecz ujmując, sama kazała się zaprosić. Dziewczyna miała temperament, a Cass stracił dla niej głowę.Mimo cudownych chwil nigdy nie zapomniał o Lucasie, który zaprzepaścił swoją przyszłość Aurora i fanatycznie zaczął popierać i rozprzestrzeniać ideologię, którą głosił Czarny Pan.Cassian nigdy się z nią nie zgadzał. Miał przecież brata charłaka, była też przecież wspaniała Taja, która była mugolem i był mały Robin. Była również Alice, kobieta która miała zupełnie inne zasady. Często również opowiadała o wojnie jaka rozgrywała się w Wielkiej Brytanii, w której zginął jej ojciec.
Gdy Lucas mimio śmierci Czarnego Pana przyjął Mroczny Znak Cassian dopiero wtedy zauważył, jak bardzo zmienił się jego przyjaciel. Choć Alice cały czas powtarzała, że to nie jego wina, nawet pan Fischer go nie obwiniał, Cass czuł, że sam popchnął przyjaciela w tamtą stronę.
Lata mijały, Evans został smokologiem, tak jak zawsze pragnął. Pełno dodatkowych obowiązków zawsze starał się utrzymywać stały kontakt z bratem i nigdy nie zapominał o rozmowach z Dav. Patrząc na to przez pryzmat lat, Cass pluje sobie w twarz, że nie dostrzegł niczego niepokojącego w jej zachowaniu. Zawsze, gdy tylko mógł, wpadał w odwiedziny do brata i bratowej. Alice również skradała serce Taji i Robina, a Alan był, jej wdzięczny, że trzyma jego brata z dala od kłopotów. To była kobieta, z którą Amar planował przyszłość. Nawet odważył się i oświadczył jej się pewnego gwieździstego wieczora. Lecz ona odmówiła, prosząc, by wszystko zostało jak dotychczas. Później w środku nocy do jego drzwi zapukał Steven, oznajmiając, że Alice nie żyje. Kolejne dni zlewały się ze sobą. Choć nigdy nie dał niczego po sobie sobie poznać, to śmierć dziewczyny zabiła również jakąś część jego samego.Stev jakby coś obiecał umierającej siostrze, był niczym cień Cassa, nie opuszczając go nawet na krok, choć wcześnie ledwo się tolerowali.Wszystko wokół przypominało mu o kobiecie, przez co postanowił przenieść się do Wielkiej Brytanii, gdzie jego brat studiował na uczelni Cambridge. Dotąd nie może sobie wybaczyć, że zostawił Dav samą z Felixem. Czuję, że gdyby wtedy był przy niej, ona nigdy nie byłaby tak bardzo zagubiona i pełna złości, którą wykorzystali śmierciożercy, którzy nie odpuścili nawet po śmierci swego Pana.

Aparycja: Mając wręcz idealną kopię samego siebie, w postaci bliźniaka ciężko jest być unikalnym, wyróżniać się w tłumie. Będąc kopią kogoś innego, można zatracić samego siebie. Jednak to nigdy nie groziło żadnemu z braci Evans. W dzieciństwie byli tak podobni, że tylko Davina potrafiła ich rozróżnić. To oczywiście zmieniło się z wiekiem. Już wtedy nikt nie śmiałby ich pomylić. Są uderzająco podobni i zupełnie różni zarazem.Chociaż jego brat potrafi przemykać w tłumie wręcz niezauważony, Cassowi ludzie sami schodzą z drogi, często posyłając ukradkowe spojrzenia. Jest człowiekiem, którego nie da się nie zauważyć. Jego sposób bycia, pewność siebie, wysoko zadarta głowa, wyniosłe spojrzenie i zuchwały uśmiech. Patrzy ludziom prosto w oczy, co większość zdecydowanie peszy. Od wuja Felixa Cass nauczył się nie okazywać emocji, a jego twarz to idealna maska tylko ktoś bardzo uważny, albo ktoś, kto zna go tak dobrze, jak Alan, może zauważyć jakoś zmianę w jego oczach.Amar to postawny, dobrze zbudowany, wysoki, bo mierzący 187 cm mężczyzna. O ciemnych kruczoczarnych włosach, wystylizowanym lekkim zaroście i intensywnie niebieskich oczach. Na całym ciele również na twarzy posiada liczne blizny. Większość powstała podczas pracy, a Cass niestety nie przykładał się zbytnio do magii leczniczej. Jego typową pozą jest wkładanie rąk do kieszeni, jakby nie do końca wiedział co z nimi zrobić. I prawie zawsze można spotkać go z papierosem w ustach czy to odpalonym, czy nie. Nigdy nie rozstaje się ze swoim szwajcarskim zegarkiem, który zawsze nosi na prawym nadgarstku.

Umiejętności:

  • Dzięki bratu i bratowej nie ma problemu z posługiwaniem się mugolskim sprzętem. Nadąża za wszelkimi nowinkami technicznymi. Potrafi obsługiwać kuchenkę mikrofalową, lubi oglądać mugolską telewizję, ma małą trudności z obsługą smartfona i komputera. A sam internet to dla niego czarna magia.
  • Przez Robina uwielbia grać na Xboksie
  • Dzięki Alanowi potrafi prowadzić samochód.
  • W młodości Alan nauczył go grać na gitarze. Choć Cass nie ma zbyt wiele czasu nadal lubi sobie coś pograć.
  • Urodził się i wychowywał w Kalifornii, więc jego celem było nauczenie się sztuki Surfingu. Jako nastolatek co lato startował w zawodach.

Zdolności magiczne:

  • Z powodu lęku wysokości nigdy nie był fanem latania na miotle.
  • W wieku 21 lat zdobył licencje na teleportacje.
  • Jego patronusem jest ryś. A nauka jego wyczarowania była dla Cassa ogromnym wyzwaniem.
  • Od zawsze interesowała go magizoologia. Więc zajęcia opieki nad magicznymi stworzeniami były jego ulubionym przedmiotem w szkole. Szybko okazało się, że ma odpowiednie podejście do zwierząt. Już od pierwszego roku nie miał wątpliwość, że po ukończeniu szkoły chce zostać smokologiem.
  • Był wybitnym uczniem w transmutacji i w obronie przed czarną magią, która później przerodziła się w fascynację zakazaną magią.
  • Dość dobrze radzi sobie w pojedynkach i do perfekcji opanował posługiwanie się magią niewerbalną.
  • Natomiast zupełnie nie radzi sobie z magią leczniczą, zielarstwem ani warzeniem eliksirów.
  • Jest wyśmienitym znawcą Smoków.

Ciekawostki:

  • Amar Cassian Evans nienawidzi swojego pierwszego imienia, które dostał od matki. Podobnego zdania był Felix, który nadał mu drugie imię. I to drugim imieniem się posługuje. Wiele osób nawet nie wie, że mężczyzna ma inne imię niż Cassian.
  • Cass przeprowadził się do Londynu równo pięć lat temu, po śmierci Alice. I jedyne, za czym naprawdę tęskni to ocean.
  • Choć minęło już sporo czasu, Cass nadal do końca nie pogodził się, że śmiercią dziewczyny.
  • Swój awans na zastępcę szefa dostał stosunkowo niedawno, bo raptem pół roku temu. Dokładnie po tym jak jego poprzednik zupełnie zawalił sprawę z zaginionym smokiem. 
  • Choć to nie wypada, jest uzależniony od kawy i nikotyny.
  • Każdą wolną chwilę spędza u brata albo rozmyśla w domu nad tym, jak uchronić Dav przed nieuniknionym.
  • Cass to kompletne beztalencie kulinarne, zupełnie nie potrafi gotować.
  • Dzięki bratu i jego ciekawej pracy Cass wie już wszystko o zabójstwie. Wie jak zatrzeć ślady i pozbyć się zwłok. Alan wpoił mu również zamiłowanie do kryminałów.
  • Cass ma wszelkie pozwolenia i jest hodowcą oswojonego Smoczognika imieniem Ignis.

Powiązania:

  • Lucas Fischer - to najlepszy przyjaciel już od lat szkolnych. Kiedy Cassowi brakowało brata, Lucas godnie go zastąpił. Zawsze dawał się namówić na jego głupie pomysły, chociaż zawsze zaznaczał, że to się źle skończy. Był miłym, sympatycznym chłopakiem, którego marzeniem było zostać Aurorem jak jego ojciec. Zupełnie się zmienił, kiedy przyjął Mroczny Znak i został jednym z fanatyków Czarnego Pana. Po wyjeździe do Londynu Cass zerwał z nim kontakt i zupełnie nie wie co teraz dzieje się z chłopakiem.
  • Ralph Fischer - szanowany Auror potomek Wilhelma Fischera należącego do pierwszej oryginalnej dwunastki MACUSA. Jest ojcem Lukasa i zawsze pomagał synowi i Cassowi, gdy ci mieli problemy. Kiedy jego syn przyjął Mroczny Znak, bardzo się załamał, jednak pocieszał go fakt, że przynajmniej uratował Cassiana, którego traktował jak drugiego syna.
  • Alice Graves - była Aurorka, wspaniała kobieta, o której Cass nie lubi mówić. Była jego pierwszą prawdziwą miłością. Cassian bardzo ją kochał, nawet jej się oświadczył, jednak z niewiadomych powodów dziewczyna odmówiła. Została zabita przez jednego ze śmierciożerców. Cass podejrzewa, że zginęła z rąk jego najlepszego przyjaciela.
  • Steven Graves - starszy brat Alice. Nigdy nie lubił Cassiana i nie potrafił się z nim dogadać. Uważał, że jego siostra zasługuje na coś więcej. Jest jednym z Aurorów i należy do jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Ameryce. Po śmierci siostry z niewiadomych dla Cassa powodów zmienił swoje nastawienie. Choć nadal mają odmienne zdania i bardzo często się kłócą, stali się prawdziwymi przyjaciółmi.
  • Sean Clarke - smokolog, współpracownik i dobry przyjaciel. Sean to mugolak, który uczęszczał do Hogwardu. Jest to człowiek sympatyczny, inteligentny i bardzo pomocny. Nie potrafi nikomu odmówić, przez co często staje się chłopcem na posyłki, co bardzo denerwuje Cassiana, który nie lubi patrzeć, jak chłopak robi z siebie głupka.

Prowadzący: discord - Ariel | hw - fortuna3 | e-mail blogiariel@gmail.com

Notka odautorska: oboje z Cassem przyjmujemy wszelkie możliwe wątki. W razie jakichkolwiek pytań jesteśmy obecni na discordzie. 

All we ever really needed, was already in our hands

Imię: Lysa-Anne lub też Lysanne 

Nazwisko: Edevane

Wiek: 24 lata

Status krwi: Półkrwi (ćwierć-wila)

Edukacja: Hogwart, Ravenclaw

Różdżka: Kasztan, róg rogatego węża, 10 ½ cala, giętka

Praca: Magiczna Menażeria, ulica Pokątna - sprzedawca

Związek: Brak

Orientacja seksualna: Heteroseksualna

Rodzina:

  • Anne-Marie Edevane (z d. Livingston of Newburgh) – matka, pół wila - [zm. 18 listopada 1996 r.] pochodzi ze Szkocji. Urodziła się w, jednym z najbardziej wpływowych, rodzie (klanie) nizinnej szkocji.  Nie pochodzi jednak z głównej linii więc nie obowiązywała jej (jak i Suzanne-Grace) tradycja aranżowanych małżeństw. Mile widziane jednak były więzy z czarodziejami z rodów zamożnych lub czystej krwi. Anne miała to jednak głęboko w poważaniu ponieważ w wieku 17 lat, podczas zajęć z opieki nad magicznymi stworzeniami w Hogwarcie, zakochała się bez opamiętania w Anthonym Edaven. Graniczyło to wręcz z obsesją, więc korzystając z uroku wili i uroków miłosnych dziewczyna owinęła sobie chłopaka wokół palca. Wkrótce wzięli ślub i zamieszkali w małym gospodarstwie pod Londynem. Kobieta zmarła młodo podczas porodu wydając na świat upragnioną córkę. Lyss nie miała okazji jej poznać, a ojciec nigdy nie chciał o niej opowiadać. Wraz ze śmiercią Anne-Marie prysnął urok miłosny jaki na niego rzuciła i od tamtej pory mężczyzna nie potrafił powiedzieć o kobiecie ani jednego dobrego słowa. Jedyne informacje o matce jakie Lysanne posiada to opowieści ciotki Suzanne. 
  • Anthony Edevane – [zm.  19 grudnia 2014 r] – ojciec, czarodziej pół krwi – magizoolog pochodzący z Londynu – Lyss odziedziczyła po nim miłość do magicznych stworzeń. Prowadził zarejestrowaną hodowlę Kugucharów. Po śmierci żony doznał załamania nerwowego po tym jak dowiedział, że 7 lat jego życia było oparte na zaklęciu i kłamstwach. Do śmierci nie potrafił powiedzieć o swojej żonie dobrego słowa, ale też nie umiał jej nienawidzić, nigdy ponownie się nie ożenił ani też nigdy się nie zakochał. Całą swoją energię życiową nakierował na wychowanie córki, wmawiając sobie, że to jedyne dobro jakie spotkało go w życiu. Pracował w Magicznej Menażerii na ulicy Pokątnej jako sprzedawca łącząc prace z pasją. Właścicielka sklepu była w nim zakochana, jednak nigdy mu o tym nie powiedziała, wiedząc co go w życiu spotkało. Mężczyzna został zamordowany przez fanatyków czystej krwi kilka dni przed wigilią 2014roku.
  • Suzanne-Grace Livingston of Newburgh - [50 lat] – ciotka, siostra bliźniaczka matki dziewczyny, pół-wila –  Jest to kobieta nad wyraz piękna o platynowych włosach i głęboki niebieskich oczach, w dodatku o swoich atutach wiedząca. Lubiąca dworskie towarzystwo kokietka. Nigdy nie wyszła za mąż, by się utrzymać korzysta ze swego uroku wili mamiąc mężczyzn o sporym zasobie złota. Przy każdym spotkaniu z Lyss powtarza, że dziewczyna powinna zacząć szukać sobie bogatego męża i „zostawić swoje małe zoo, bo przerzucanie sowich odchodów to nie zajęcie dla dam”.
  • George Edevane i Melanie Edevane (z d. Bayker) – [zm. 19 grudnia 2014r.]  czarodzieje pół krwi, dziadkowie od strony ojca – to w ich domu na obrzeżach Londynu (w Havering) Lysa-Anne przyszła na świat, i to w murach tej samej wiejskiej posiadłości zmarła jej matka. Małżeństwo od początku pomagało swojemu synowi w wychowaniu jedynej córki. Byli to bardzo życzliwi czarodzieje, którzy dzielili wspólną pasję – magiczne zwierzęta. Na swojej farmie prowadzili „Przytułek dla Magicznych Stworzeń”. Zostali zamordowani w swojej posiadłości przez Śmierciożerców wraz ze swoim synem przez fanatyków czystej krwi, którym narazili się wcześniej, rozbijając nielegalną hodowlę psidwaków. 

Osobowość: Lysa-Anne z pozoru jest „tą miłą dziewczyną z sąsiedztwa”, zawsze uprzejma, zawsze powie dzień dobry oraz zawsze obdarzy uroczym uśmiechem.  Większość ludzi, którzy ją znają, mają ją za otwartą i przyjazną osobę, zapewne mającą tysiące znajomych. Pytanie tylko czy znają ją dobrze? Zazwyczaj są to ludzie, którzy kojarzą ją z widzenia lub też odwiedzili sklep w którym pracuje, ponieważ bliższych znajomych czy też przyjaciół kobieta dobiera na tyle wybrednie, że aktualnie może poszczycić się jedną taką znajomością. Jej jedyną przyjaciółką i powierniczką jest jej szefowa Gertruda. Lysanne nie należy do ludzi mających łatwy charakter. Jest raczej zamknięta w sobie, stanowczo preferuje towarzystwo zwierząt aniżeli ludzi, a by móc z kimś swobodnie rozmawiać musi najpierw obdarzyć taką osobę zaufaniem, a z tym bywa różnie. Fakt, że w jej żyłach płynie krew wili wcale tego nie ułatwia, z tego powodu bowiem nabawiła się sporej liczby adoratorów, co dla niej raczej uchodzi za problem aniżeli pochlebstwo. Zawsze chciała by lubiano ją za to kim jest, a nie jak wygląda, przez to wręcz wstydzi się swojego pochodzenia i gdy ktoś o nie pyta, odpowiada, że jest pół krwi. Nie lubi być w centrum uwagi. Stanowczo woli przebywać w towarzystwie swoich własnych myśli lub zwierząt. Nie znaczy to jednak, że nie lubi towarzystwa wcale. Bardzo chciałaby mieć z kim rozmawiać i dzielić się swoimi przemyśleniami, jest jednak zbyt wycofana by sama zacząć nawiązywać nowe znajomości z obawy, że dana osoba zwróciła na nią uwagę tylko ze względu na urodę.  Wyjątkiem jest właśnie Gertruda, którą dziewczyna w pewnym momencie zaczęła traktować jak matkę, której nigdy nie miała.Dla bliskiej osoby byłaby w stanie zrobić wszystko, nawet poświęcić własne życie, byleby tylko jej nie stracić. Taka, wręcz lekko desperacka chęć poświęcenia, wzięła się z faktu, że Lyss obwinia się za śmierć swoich dziadków jak i ojca. Cały czas towarzyszy jej myśl, że wolałaby umrzeć z nimi. Wszystkie te składowe łączą się w fakt, że dziewczyna po prostu boi się komukolwiek zaufać czy otworzyć swoje serce z obawy przed zranieniem lub stratą. Z tego powodu całą swoją miłość przelewa na zwierzęta. Traktuje je wręcz jak swoje dzieci. Magizoologia jest jej wielką pasją i z racji, że z ludźmi nie idzie jej za dobrze, magicznym stworzeniom poświęca całe swoje życie i energie. Gdy jest w ich towarzystwie jest zupełnie inna, bardziej pewna siebie, radosna, czasem nawet podśpiewuje pod nosem. Osoba stojąca z boku mogłaby wziąć ją wręcz za wariatkę ponieważ dziewczyna „rozmawia” ze swoimi podopiecznymi, mimo że w większość z nich nie posługuję się ludzką mową. 

Historia: Lysanne urodziła się w domu swoich dziadków na obrzeżach Londynu, w małym miasteczku Winnington w gminie Havering. Jej matka zmarła przy porodzie, gdyż jej organizm już wcześniej miał problemy podczas ciąży, a danie życia dziecku okazało się być jego ostatnim wysiłkiem. W momencie gdy Lysa-Anne, bo tak brzmi pełnie imię dziewczyny, zaciągnęła pierwszy oddech jej ojciec rozpłakał się. I to nie dlatego, że urodziła mu się córka. Zaklęcie, które przez ostatnie 7 lat mąciło jego ciało i umysł wraz ze śmiercią żony, zniknęło i mężczyzna zdał sobie sprawę, że całe jego dorosłe życie było kłamstwem,a on wcale nie kochał Anne-Marie, jedynie był pod wpływem jej uroku. Mimo to gdy jego wzrok sięgnął nowonarodzonego dziecka mężczyzna w sekundzie postanowił, że to właśnie ono będzie jego sensem życia. Zatopił w córce wszystkie swoje uczucia, które wcześniej były tłumione przez zaklęcie jej matki. Przeprowadził się na stałe do domu rodziców, by dziewczynka miała prawdziwą rodzinę, a małżeństwo Edavene przyjęli go z otwartymi ramionami. Przez kolejne lata Lyss żyła w otoczeniu kochających dziadków i magicznej ferajny na ranchu, nie przejmując się niczym. Ojciec stawał na głowie by zapewnić jej wszystko czego potrzebowała, ale jednej prośby nie potrafił spełnić. Kiedy dziewczynka pytała o swoją mamę, nie umiał powiedzieć jej nic. Tak samo dziadkowie, po wcześniejszej obietnicy, by przy wnuczce nie wspominać o jej matce, milczeli w tym temacie. Jedyną osobą, która mogła o tym opowiedzieć Lysanne była jej ciotka Suzanne-Grace. Ta jednak wolała opowiadać o sobie, ewentualnie o siostrzanym dzieciństwie aniżeli o tym jak wyglądało małżeństwo siostry z Anthonym. Jedyne informacje jakie dziewczyna posiada o swojej rodzicielce to fakt, że była pół wilą, parę zdjęć oraz to, że była życzliwą i piękną kobietą. W pewnym momencie więc młoda czarodziejka przestała pytać. Większość czasu spędzała z babcią w Przytułku dla Magicznych Stworzeń gdzie kobieta uczyła ją jak zajmować się poszczególnymi zwierzętami. W wieku 11 lat dostała list z Hogwartu i opuściła posiadłość dziadków by zacząć swoją magiczną edukację. W samej szkole szło jej przeciętnie, jej ulubionymi przedmiotami było zielarstwo i opieka nad magicznymi stworzeniami. Na czwartym roku jednak szkoła przestała być miejscem gdzie dziewczyna czuła się jak w domu, ponieważ informacja o tym, że Lysanne ma w sobie znaczną część krwi wili rozniosła się między uczniami. Wtedy wszystkie „przyjaciółki” odwróciły się od niej uważając, że to przez nią nie mogą znaleźć chłopaka, a chłopcy zaczęli tym bardziej ją zaczepiać.W tamtym momencie blondwłosa czarownica straciła zaufanie do ludzi i zaczęła być bardziej zamknięta w sobie. Chciała jedynie doczekać końca szkoły by móc wrócić na stałe do kochających dziadków i oddać się opiece nad potrzebującymi miagicznymi stworzeniami. Jednak to marzenie nigdy się nie spełniło. Na ostatnim roku, gdy dziewczyna miała wrócić na święta nagle dostała sowę, ale nie od dziadków. 20 grudnia 2014 roku sąsiedzi z Winnington w liście napisali, że Lysanne nie ma do kogo wracać: jej najbliższa rodzina została zamordowana przez jakiś fanatyków a dom został splądrowany, zwierzęta zabrane lub zabite jeśli stawiały opór. W tamtym momencie, jedyną osobą, która wyciągnęła rękę do zdruzgotanej dziewczyny, była pracodawczyni jej ojca, Gertruda Hatchwing. Po ukończeniu Hogwartu, Lyss objęła wcześniejsze stanowisko ojca w Magicznej Menażerii na ulicy Pokątnej. Została sprzedawcą magicznych zwierząt, a po godzinach odbudowała Przytułek wcześniej prowadzony prze dziadków. Aktualnie stała się wręcz pracoholiczką, każdą chwilę spędza w otoczeniu zwierzaków, leczenia ich, karmienia i tak dalej. Jej głównym celem jest znajdowanie chowańców, które zostały bezdomne lub ranne podczas wojny z Czarnym Panem (wbrew pozoru nadal są takowe znajdowane). Jednak jej wrażliwość na krzywdę nie raz jest przyczyną licznych tarapatów dziewczyny. Parę razy zdarzyło się jej wykraść zwierzęta z domowych siedlisk gdy zauważyła, że dzieje się im krzywda (na przykład są trzymane w ciasnych klatkach), co później skutkowało poważnymi konfliktami z innymi czarodziejami oraz ciągnącymi się w nieskończoność sprawami sądowymi. Mimo to Lyss nigdy nie cofnęła się przed pomocą, a jej ostatnia „interwencja” spowodowała, że dziewczyna musi oglądać się za siebie. Pół roku temu wykradła z rąk nielegalnego handlarza jajo spiżobrzucha ukraińskiego, gdy dowiedziała się, że ma być sprzedany do banku Gringotta i już nigdy nie zobaczyć słońca. Z racji tego, że złamała tym samym kilka przepisów, a hodowla smoków przez czarodziejów była nielegalna, blondwłosa musiała uważać na każdym kroku by jej mała tajemnica nie wyszła na jaw.

Aparycja: Lyss to kobieta o filigranowej figurze, niektórzy mogli by powiedzieć nawet, że zbyt chudej. Mierzy dokładnie 162 cm, co stawia ją w społeczeństwie na pozycji, w której inni ludzie mówią ci co dasz radę zrobić a czego nie ze względu na wzrost. Jej postura, jak i długie blond włosy, zazwyczaj spięte w nieładzie, mimo wszystko przyciągają wzrok mężczyzn. Swoją urodę zawdzięcza krwi wili płynącej w jej żyłach. Ma duże niebieskie oczy opatrzone gęstymi rzęsami, których pozazdrościła by nie jedna kobieta, tak samo jak pełnych, ciemnoróżowych ust, które nie jeden mężczyzna chciałby pocałować. I mimo, że definitywnie trzeba przyznać, że Lysanne jest piękną kobietą, ona sama nie przywiązuje do tego wielkiej uwagi. Dla niej liczy się bardziej to co ma w sercu. Nie zastanawia się więc zbytnio nad swoim ubiorem, a co za tym idzie nie stroi się w kolorowe suknie i błyszczące dodatki. Przez wadę wzroku na jej nosie zawsze widnieją okrągłe okulary, które ściąga tylko do snu. Jej codzienny strój to dopasowane ciemne spodnie, sweter w poziome paski, by zakryć rezultaty nieregularnych posiłków oraz lekko zużyty skórzany płaszcz odziedziczony po ojcu, w którego kieszeniach zawsze ma pełno przydasi i przydasiów. 

Umiejętności:

  • Potrafi dobrze gotować, również mugolskie potrawy, a wszystkiego nauczyła ją babcie gdy dziewczyna przyjeżdżała na letnie wakacje.
  • Dość sprawnie radzi sobie z miotłą, może nie na poziomie graczy ligi quidditcha, jednak na dobrym poziomie.
  • Ogrodnictwo również można zaliczyć do nieodzownych talentów dziewczyny.

Zdolności magiczne:

  • Potrafi posługiwać się magią niewerbalną, jednak największą efektywność osiąga tylko jeśli są to zaklęcia obronne lub też leczące.
  • Nie sprawia jej problemu porozumiewanie się z magicznymi stworzeniami.
  • Dodatkowo opieka nad magicznymi stworzeniami to najlepiej zdany przez nią przedmiot w szkole, posiada na ten temat ogromną wiedzę jak i umiejętności z tym związane.
  • Jej patronusem jest ryś, i wbrew oczekiwaniom jako jedna z pierwszych na roku nauczyła się przywoływać jego pełną postać.
  • Co za tym idzie dobrze radzi sobie również z zaklęciami obronnymi i leczącymi, za to zaklęcia i magia ofensywna to jej słaby punkt.
  • Zielarstwo jest jej mocną stroną, jednak nie uważa się w tej dziedzinie za eksperta.      

Ciekawostki: 

  • Nie posiada licencji na teleportację jedynie dlatego, że boi się tej metody transportu magicznego, przez co nigdy się o nią nie starała.
  • Uważa, że smoki nie powinny być zakwalifikowane przez MM jako XXXXX (czyli „Znany morderca czarodziejów/ nie nadaje się do udomowienia ani tresury”) a ich agresywne jak i mordercze nastawienie do czarodziejów i mugoli wynika jedyne ze złych doświadczeń i próby ochrony własnego gatunku (pomijając fakt, że są mięsożerne, ale przecież nie jako jedyne na świecie).
  • Jest fanką Newtona Skamandera jako wielkiego magiizoologa, a jego dzieło „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” mogłaby recytować przez sen.
  • Zawsze chciała nauczyć się prowadzić samochód, jednak nie uważa, że jest to umiejętność niezbędna do życia.
  • Jej ulubionymi magicznymi stworzeniami są kuguchary oraz smoki.
  • W czasie wolnym od pracy zajmuje się ratowaniem magicznych stworzeń po wojnie czarodziejów, głównie są to sowy.
  • Pod jej wiejskim domkiem znajduje się wejście do zaczarowanych wybiegów, gdzie trzyma najbardziej zagrożone lub rzadkie okazy zwierząt jakie uratowała. W miarę możliwości stara się je przywracać naturalnym środowiskom.
  • Oprócz jej ciotki i pracodawczyni mało osób zna jej pełne imię ponieważ dziewczyna przedstawia się jako Alyss lub Lyss.
  • W czerwcu 2020 roku wykradła jajo spiżobrzucha ukraińskiego z rąk szmuglera, by uchronić go przed zamknięciem w piwnicach Banku Gringotta.

Powiązania: 

  • Gertruda Hatchwing – [49 lat] - właścicielka Magicznej Menażerii – czarownica, w wieku ojca dziewczyny, po jego śmierci, zaoferowała jej prace. Jest to kobieta lekko grubsza, z burzą czarnych loków oraz uroczymi dołeczkami w policzkach. Sklep z magicznymi zwierzętami jest jej rodzinnym biznesem, a sam przybytek od 1834 r jest przekazywany z pokolenia na pokolenie . Jej usposobienie można by opisać jednym stwierdzeniem „miła starsza pani” i choć do starość jest jej daleko, w stosunku do dzieci i młodzieży cechuję się iście babcinym zachowaniem. Jest bardzo radosną i ciepłą osobą, z ogromnym sercem do ludzi i zwierząt.

Prowadzący: howrse – Tobka | discord – Lunaye #2027

Notka odautorska: Z chęcią przyjmę przeróżne wątki, szczególnie powiązane z magicznymi stworzeniami. Z przyjemnością także zaplanuje jakieś poplątane akcje jak i odpowiem na milion zadawanych pytań 

sobota, 10 października 2020

Otwarcie Bloga

 


Witam na Wizarding Legacy

Pragnę serdecznie powitać wszystkich na nowo otwartym blogu o czarodziejskim świecie z uniwersum J.K. Rowling. Nie jest to jednak kolejny blog o słodkim życiu w murach Hogwartu. Chciałabym zaprosić Was do wspólnej zabawy w Magicznym Londynie jako pełnoprawni czarodzieje zmagający się z problemami z jakimi skrywany przed mugolami świat magii musi się zmierzyć w czasach współczesnych.


Zapraszam do zapisów i wspólnej zabawy!